Dziadziusia wczoraj w ogole nie zauwazylam, dopiero po jakims czasie uslyszalam placz w ciemnej budzie....zawodzil strasznie
Okazalo sie, ze to malenki staruszek, z zacma, pyszczek nie domykal mu sie...nic nie chcial zjesc...pomyslalam , ze cos utkwilo mu na podniebieniu, nie za bardzo pozwolil sobie otworzyc pyszczek wiec pojechalismy do weta
Na miejscu okazalo sie, ze zabki ma strasznie wytarte i ma megagiga kamien na zabkach, zeby z tylu byly tak juz zaatakowane, ze kamien wszedl na dziasla i zeby wisza juz na niteczkach...dlatego biedaczek nie mogl zamknac pysia i tak strasznie plakal z bolu pewnie trwalo to bardzo dlugo...z bolu nie jadl, jest chudziutki
Zabki zostaly wyjete, mam nadzieje, ze zacznie juz jesc...zostawilam mu puszki...maja pojechac z nim do weta gdyby dalej nie jadl, ale watpie zeby az tak sie nim przejeli....
Trzeba szybko zabrac go z punktu do dt...prosze pomozcie mu, jest malutki, nie sprawia problemow, jest grzeczny...musi jesc puszki lub gotowane...kto wie ile jeszcze pozostalo mu czasu?
NIE POZWOLMY MU TAM UMRZEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz